Najwspanialsi z wspaniałych

(Fahrenheit i Fantazin)

 

Obrzydliwy potwór wypełzł z jaskini i jednym susem znalazł się na trakcie, zastępując drogę wędrowcom. Otworzył paszczę, ukazując kilka rzędów naprawdę ostrych kłów i ogromny, przypominający ruchliwego węża jęzor. Podróżni skamienieli ze strachu. Potwór ryknął. Kilkoro wędrowców rzuciło się do ucieczki, ucieczki z góry skazanej na niepowodzenie. Długi język bestii wystrzelił z paszczy i schwycił ich jak kilka much. Zguba była pewna, kiedy nagle spomiędzy drzew wyjechał galopem jeździec na spienionym śnieżnobiałym koniu. Nie zwalniając, wyciągnął miecz i odciął czubek języka potwora, wiążący ludzi. Monstrum zawyło z bólu. Jeździec zatrzymał konia na drugim końcu drogi. Zwierzę stanęło dęba, a rycerz uniósł w górę miecz, błyskając białymi zębami w szerokim uśmiechu. Kiedy koń stanął z powrotem na ziemi, jeździec wstrząsnął swoją wspaniałą blond czupryną, pogonił wierzchowca i zaszarżował na potwora. Kreatura cofnęła się, wystawiając szpony. Rycerz zaszczycił ją pogardliwym spojrzeniem i zadał kilka doskonale wymierzonych pchnięć, wciąż z triumfalnym uśmiechem na ustach. Bestia po chwili poddała się i kwicząc, uciekła z powrotem do swojej jamy.

Podróżni odważyli się odetchnąć. Patrzyli z podziwem na swojego wybawcę, który trwał na koniu w pozie posągowej. On rzucił im powalające spojrzenie absolutnie błękitnych oczu.

– Nie lękajcie się – powiedział aksamitnym głosem. – Bo żadna bestia nie jest wam już zagrożeniem. Ja, Monduel Mężny, stoję na straży niewinnych i bezbronnych. Bywajcie – wypiął pierś i zaprezentował rzymski profil. Jego koń zarżał i doskonale wypracowanym skokiem znalazł się między drzewami. Nie ucichł jeszcze tętent jego kopyt, gdy podróżni zaczęli wzdychać z zachwytu.

Continue reading „Najwspanialsi z wspaniałych”

Głupi człowieku

(Fahrenheit i Fantazin)

 

Tak, ty głupi miękkonosy, dalej tu jestem.

Możesz przestać biegać w tę i z powrotem po tym swoim śmiesznym gnieździe. Zachowujesz się jak Tybry’yx w czasie rui. Nie wiem czy porównując cię do tak szlachetnego stworzenia nie obrażam jego godności.

Leć, leć sobie gdzie chcesz. Tylko patrzeć jak ewolucja da ci skrzydełka, byś mógł szybciej przemieszać ten swój niekształtny korpus. Jak Wielka Bahina, której wyroki są niezbadane, mogła stworzyć coś tak pokracznego. W swym wielkim miłosierdziu umieściła cię z dala od swojego ludu, byśmy nie musieli cierpieć patrząc na ciebie.

Jakże ja cierpię przebywając z czymś tak podłym i nędznym jak ty. Jakież ciężkie jest życie odkrywcy. Oby w przyszłym wcieleniu Wielka Bahina i jej prorocy od XIV inkarnacji począwszy dali mi lepsze życie. Oby nie kazali mi już nigdy ciebie oglądać.

Po cóż walisz tymi patykami, które masz zamiast chwytniaków, w te przedmioty? Czy to ma być prymitywna muzyka, czy może forma komunikacji, bardziej zaawansowana niż ten gulgot, który z siebie wydajesz? Nie pluj na ścianę tego pojemnika, w którym mnie umieściłeś. Nie umiesz wydawać dźwięków nie brudząc wszystkiego wokół tym okropnym śluzem?

Na Wielką Ab’grhhk w jej XV inkarnacji, co robisz?! Skaleczysz się tym ostrzem! Jakiś ty nieporadny! Jak ktoś taki mógł w ogóle przeżyć i opanować cała planetę?

Uważaj! Nie wiem czemuż ja cię ostrzegam, ale twa bezradność i nielogiczność porusza moje zwoje. Jakiś ty nieporadny. Jak małe pisklę. I przy tym taki duży. Po cóż takiemu małemu móżdżkowi takie wielkie ciało? Przecież widzę, że z trudem nad nim panujesz. Aż dziw, że w ogóle jesteś w stanie stać na tylnych odnóżach i nie przewracasz się co krok. Czy jakiś wyższy gatunek nauczył cię takich sztuczek dla swojej rozrywki?

Continue reading „Głupi człowieku”

Zeznanie

(Fahrenheit i Fantazin)

 

Ewa Z., personel pomocniczy, pracownik nr 230567.

Naprawdę nie wiem w czym ja mogłabym pomóc. Nie zajmuję się tu niczym ważnym. Przyjechałam tylko na wakacyjna praktykę.

Nie wiem od kogo o niej usłyszałam. To znaczy na pewno wiem, ktoś mi o tym wspomniał. Nie pamiętam kiedy, ani gdzie to było. To aż takie ważne? Chciałam mieć jakąś ciekawą pozycję w CV, coś takiego, co skłoniłoby przeglądającego zgłoszenia do zatrzymania się przy moim nazwisku. Teraz nie wystarczy mieć samego wykształcenia, praktyka i doświadczenie są ważne, ale dobrze się tez czymś wyróżniać. Pomyślałam, że dwa miesiące spędzone w Instytucie Rozwoju i Badań Psychologiczno – Socjologicznych w Delhi to już coś. Poszukałam w sieci i znalazłam adres e-mailowy jednego z profesorów. Napisałam, bo co mi szkodziło spróbować. Tydzień później dostałam odpowiedź. Nie spodziewałam się tego tak szybko, prawdę mówiąc w ogóle miałam wątpliwości czy warto ubiegać się o jakąkolwiek pracę. W końcu zdana matura to nic. Nie powiodło mi się na egzaminie na uniwersytet. Trochę źle to na mnie wpłynęło, zresztą nic dziwnego. Człowiek snuje takie wspaniałe plany, a potyka się już na samym początku. Miałam straszliwego doła, myślałam o złapaniu posady jakiejś kelnerki, może o jakimś kursie na sekretarkę. Strasznie chciałam być już samodzielna. Propozycja profesora M. spadła mi jak z nieba. Okazało się, że ktoś mnie chce i to może nawet na dłużej niż dwa miesiące. Pisał, że przeniósł się z Instytutu w Delhi do laboratorium na Filipinach i potrzebuje kogoś do koordynacji miejscowego personelu. Chciał zatrudnić kogoś odpowiedzialnego i skłonnego pracować za niewygórowaną pensję. Napisał, że wierzy, że jestem odpowiednią osobą do tej pracy. Miałam tydzień na podjęcie decyzji.

Continue reading „Zeznanie”

Pomyłka

(Fahrenheit i Fantazin)

 

Zaczęło się od tego, że na trawniku przed moim blokiem wylądowali kosmici.

Pogoda była średnio obrzydliwa. Nie padało, ale szare chmury zapowiadały niezłą ulewę. Wyszłam z psem, żeby odpracować spacerek, zanim zacznie się urwanie chmury. Akurat wysiadali ze spodka. Ruda na ich widok znieruchomiała. Nie była pewna: szczekać, machać ogonem, czy zwiewać. Ja też nie byłam pewna: krzyczeć, zapewnić ich o pokojowych zamiarach Ziemian czy zwiewać.

Obie stałyśmy tak jak słupy soli, a oni wyszli z tego statku i zaczęli się rozglądać. Pokazywali sobie palcami niebo, bloki i ulice i wyglądało na to, że strasznie ich to pasjonuje. Pomyślałam, że może spróbuję się dyskretnie wycofać, a potem zabarykaduję się w mieszkaniu, włączę telewizor i będę udawać, że o niczym nie wiem. Nawet jeśli ufoludki zadzwonią do moich drzwi.

Ruda myślała wolniej i nie doszła jeszcze do takich wniosków jak ja. Szarpałam za smycz, kiedy jeden z nich zwrócił na mnie uwagę i podszedł tym swoim dziwnym truchtem. Wyciągnął jakieś urządzonko i wymierzył je we mnie. Wzniosłam oczy do nieba i zaczęłam się modlić, bo wyczerpały mi się inne pomysły na ratowanie życia.

Urządzonko wydało z siebie kilka pisków, a ten ufol zaczął się we mnie wpatrywać jak w niesłychanie rzadki cud natury.

– A – powiedział z wyraźną aprobatą. – Komitet powitalny.

Inni natychmiast się zbiegli. Stałam na skraju trawnika, z otumanionym psem na smyczy, otoczona przez pięciu obcych w lśniących kombinezonach. Ruda postanowiła ich powąchać. Natychmiast zaczęli się w nią wpatrywać.

Continue reading „Pomyłka”

Bardzo czarna dziura

(Esensja nr 2(V)/2001)

 

 

Najwyższy spośród ministrów, pierwszy spośród wszystkich najpotężniejszych przemierzał nerwowo korytarze. Gdyby nie to, że budulec był trwały, wydeptałby w podłodze małą kotlinę. Człowiek, przed którym drżeli władcy sąsiednich światów, dreptał nerwowo, stanąwszy przed problemem, który przerastał nawet jego. Największym zmartwieniem pierwszego wezyra Imperium Dwunastu Planet, było to, że miał królową.

Nie była specjalnie kłopotliwa. Nie próbowała rządzić, nie interesowała jej polityka, nie znosiła narad. Prawdę mówiąc, w ogóle jej nie było. To znaczy nie było jej w pałacu. Gdzieś indziej z pewnością była. Wezyr mógł przyjąć z bardzo dużym prawdopodobieństwem, że znajduje się na pokładzie statku pirackiego „Pirania”, przebywającego obecnie w sąsiedniej galaktyce. Bardzo prawdopodobne było również, że w tej chwili dokonuje abordażu, rabuje, morduje albo upija się do nieprzytomności w towarzystwie innych piratów. Istniało również małe prawdopodobieństwo, że zgodnie ze swoją funkcją głównego mechanika akurat coś naprawia, ale wezyr znał swoją królową i wiedział, że to naprawdę mało prawdopodobne.

W ciągu ostatnich dziesięcioleci Imperium przechodziło burzliwe zmiany wewnętrzne. Rządząca dynastia, dla bezpieczeństwa, starała się, żeby co najmniej trzy sztuki potencjalnych następców tronu znajdowały się w bezpiecznych kryjówkach. Miejsce pobytu nie zawsze było szczęśliwie dobrane i w rezultacie jeden z książąt splamił honor rodziny dołączając do pokojowego, demokratycznego Zjednoczenia Planet, inny uciekł z dworu do pustelni na opuszczonej planecie, doszło do kilku mezaliansów, a obecna królowa, wychowywana między innymi w siedzibie mrocznej sekty zabójców, w tawernach portowych, w szkole inżynierów i w tajemniczych świątyniach, przyłączyła się jednej z pirackich band. Kiedy zamieszki ucichły i należało powitać nowego władcę, okazało się, że tylko ona jest w zasięgu. Wezwana przyszła królowa przybyła, została ukoronowana, na bankiecie piła do piątej nad ranem, a potem wylała sobie na głowę wiadro zimnej wody i powiedziała:

Continue reading „Bardzo czarna dziura”